Jak wiecie, albo i nie chodzę do gimnazjum, szczerze mówiąc bardzo się tego bałam, nie ze względu trudniejszego poziomu nauki czy czegoś w tym stylu, bałam się nowego otoczenia. W szóstej klasie było nas 26, była to klasa B, nie miała żadnych 'specjalizacji', ludzie tam byli można by powiedzieć mili... ale tylko dla rówieśników. Taaak... nauczyciele często wychodzili z płaczem z klasy, wychowawczyni nas nienawidziła, wielokrotnie był wzywany dyrektor, 3/4 klasy chodziło do szkolnego psychologa. Każdy miał tam swoją rolę, było kilka fejmów, dresów, kujonów, lizusów i... ja. Nigdy nie wiedziałam do jakiej grupy się zaliczam, byłam osobą cichą, spokojną, pogodną, przyjazną i w miarę dobrze się uczącą, w klasie... nie mogę powiedzieć, że każdy mnie lubił bo... byłam raczej niezauważana, niebrana do odpowiedzi, nie zagadywana na przerwach, nie zapraszana na wspólne wypady. Tak naprawdę trzymałam się tylko z 3 osobami, tylko z nimi gadałam. Nikt nie był nastawiony do mnie negatywnie, przynajmniej nie z tego co wiem :).
Taaak... jeden rok szkolny się skończył i zaczął następny. Ale co dalej? Mama namówiła mnie abym zapisała się do klasy A - integracyjnej, tak też zrobiłam. Na początku roku czułam się zupełnie zagubiona, chciało mi się płakać i zmienić klasę, każdy wydawał się dziwny i... sama nie wiem jaki. W tej klasie też łatwo zauważyć mogłam podział, nie na grupy ale... tak, każdy miał tu swojego przyjaciela, każdy miał z kim gadać i siedzieć. Z mojej poprzedniej klasy były 2 osoby, a na 21 osób to dość mało. Inni z klasy znają się od zerówki, czyli od 7 lat, trudno było mi z kimkolwiek nawiązać jakiś kontakt, bo od razu przychodził jego 'kumpel' i szli gdzieś razem. Moje przyjaciółki poszły do innej szkoły, także kontakt był utrudniony, każda przerwa była dla mnie istnym koszmarem, a widok chodzących po szkole setek 'psiapsiółek' jeszcze bardziej mnie dobijał.
Ale... pomyślałam ,,Kurczę coś jest nie tak, muszę to jakoś zmienić" i zmieniłam, przestałam bać odpowiadać głośno na lekcjach, zaczęłam zagadywać ludzi, być bardziej otwarta i śmiała, zaczęłam też bardziej dbać o urodę i zmieniłam styl ubioru. I pomogło, może nadal nie mam tu przyjaciół, ale mam koleżanki, mam z kim pogadać, pośmiać się, wyjść gdzieś razem, popisać do kogoś. Nie wiem czy zmieniłam się na dobre czy na złe, jak na razie mi pasuje. Jeśli znowu stwierdzę, że coś mi się nie podoba to znowu postaram się wyjść na prostą :)
Było trochę pisania, teraz kolej na was; napiszcie czy chcecie więcej takich postów gdzie piszę trochę o swoim życiu i szkole - to motywuje i pomaga ulepszyć bloga :)
Pozdrawiam Vilolou!